Zapomnienie…

 Nie wiem ilu jest jeszcze ludzi na świecie. Większość popadła w kompletne zapomnienie. Wypełniam kolejne strony maszynopisu imionami i wiedzą na temat wszystkich, jakich znam. Jeśli utrwalę ich w świadomości innych ludzi, nie będą mogli być wymazani przez Nich. Apokalipsa przebiega zaskakująco spokojnie. Ciszę przemierzają komunikaty z danymi osobowymi najważniejszych osobistości państwa i tych, którzy walczą z Nimi. Przez ciągłe znikanie osób, nie można liczyć strat. Mierzyłem długość czasu komunikatu, który jest nadawany i z każdym komunikatem jest krótszy. Jestem zabunkrowany w drukarni już chyba tydzień. Razem ze mną chyba był tu ktoś jeszcze, widzę dwa nakrycia do stołu. Ale niczego nie mogę sobie przypomnieć. Wyparował, jego tożsamość przepadła w zapomnienie. Może mogłem o nim lepiej pamiętać, to moja wina? Nie wiem nic o nim, wszystkie zdjęcia, dokumenty zostały wymazane. Pozostała w jego miejscu pustka, wydaje mi się, że czuję smutek… ale jak opłakiwać stratę kogoś, kto nigdy nie istniał?

     Brak snu miażdży mojego ducha i ciało, utrzymuję dobre tempo 400 znaków na minutę, ale moja pamięć ciągle się zmienia. Wszystko, co piszę, modyfikuje się wraz z każdą zapomnianą osobą. Co 5 minut staram się przypominać sobie imiona i nazwiska walczących w sprawie ludzkości oraz wszystkich innych w moich ulotkach i rejestrach. By oni nie mogli ich też wymazać. Jak nie wiem, co ze sobą zrobić to powtarzam sobie, że „____ miała kota i zmieniła system oświaty poprzez swoją współpracę z ____. Obecnym dowódcą sił oporu jest ____, a jego asystent to ____”. Z komunikatów wynika, że moc wymazywania działa tylko jeśli osoba została zapomniana przez innych. To, od jakiego momentu ktoś klasyfikowany jest jako zapomniany przez wszystkich, nie zostało precyzyjnie ustalone. Pierwsi byli bezdomni, samotni i starzy, najbardziej narażeni na wymazanie. Kto będzie następny?  Obawiam się, że tylko moja pamięć ich broni ich wszystkich przed wymazaniem. Nie czuję się gotowy do dźwignięcia odpowiedzialności za tyle istnień…

     Nieprzyjemny dźwięk budzika wybił mnie z rozmyślania. Pośpiesznie spakowałem napisane przeze mnie rejestry i dziesiątki ich wydrukowanych kopii. Nie odczuwałem strachu na myśl o opuszczeniu mojego niby bunkru. Oni nie używają przemocy, w sumie nie dziwię się Im. Mogą przecież wymazywać ludzi bezpowrotnie z egzystencji. Pamiętam, że pierwsze dni były pełne paniki i chaosu.  Szybko dotarło do nas wszystkich, że im jest nas mniej, tym bardziej narażeni jesteśmy na bycie kolejną ofiarą. 

Mocne pukanie do drzwi zjeżyło mi włosy na plecach. 

     – Otwieraj młody, będę z tobą na ulotkowaniu dzisiaj.
To oznaczało, że przeżyłem kolejny dzień i ktoś po mnie przyszedł…
Odsunąłem regał i otworzyłem.  Do wnętrza drukarni wleciał powiew powietrza a z nim ostry zapach farby.  Za drzwiami stała wysoka postać ubrana w motocyklowy kask i kombinezon, całość w świeżych, barwnych plamach z farby.

     – Ku chwale i pamięci naszych, młody człowieku. Miło mi widzieć, że jesteś jeszcze przy zmysłach. – powiedział wyciągając ręce w kierunku mojej drugiej torby.

     – Ku chwale i pamięci. – odpowiedziałem i szybko przekazałem mu torbę z dziesiątkami kartek i wiadro zrobionej przeze mnie mieszaniny klejopodobnej. – Robię co mogę, by wspierać naszych.

     – Jak my wszyscy młody. Jak my wszyscy. – Pewnym ruchem zarzucił torbę na ramię i wskazał głową w kierunku centrum. – Mamy mało czasu na ulotkowanie. 

Gdy odwrócił się, zauważyłem na jego plecach namalowane farbą litery: M A X   V I L T I S. Cieszyłem się z możliwości zobaczenia innych, brakowało mi interakcji.
Nie wiem, ile osób o mnie pamięta, więc wykorzystać okazję by zrobić dobre wrażenie. Szybko zająłem się wieszaniem pierwszej ulotki, nie szczędząc klejowego roztworu. Usłyszałem dźwięk gazu uciekającego z puszki i spojrzałem na Maksa. Na murze namalowana została postać w kasku z literami „MAX VILTIS” na jej wizjerze.

     – Hej Max, co właściwie robisz? – Wziąłem kolejną ulotkę i przykleiłem ją na innej ścianie.

     – Walczę o przetrwanie. 

Spojrzał na mnie, ale nie byłem w stanie stwierdzić, czy moje pytanie go zirytowało.
    – To bardzo oryginalne Max, tak przynajmniej myślę.  Ja… – wydukałem. Chyba zawiodłem w robieniu na nim tego pierwszego wrażenia. I ja się dziwię, że ludzie często zapominają o mnie.

     – Dawno ostatni raz byłeś poza drukarnią, co?

     – Tak. 

     – To może być dla ciebie lekki szok, więc weź to dla ochrony oczu. – Max podał mi swój sprany szalik.

     – Dziękuję. – Założyłem go pośpiesznie, nie wydawał się mieć jakiś specjalnych właściwości. – A tak właściwie, do czego będzie mi potrzebny?

     – Na razie będę liczył, że nie będzie ci potrzebny.
Kontynuowaliśmy rozklejanie ulotek zmierzając w stronę centrum. Gdy bardziej się temu przyjrzałem, to zacząłem zauważać, że miasto wygląda zupełnie inaczej niż w pierwszych dniach apokalipsy. Było kolorowo prawie wszędzie, każda ściana była pełna murali, plakatów i tagów. Nagle usłyszałem zza rogu budynku czyjś krzyk i przyspieszyłem tempa, gotów do pomocy. Moim oczom ukazała się kobieta, która była bardzo nieodpowiednio ubrana, jej skóra była pomalowana w paski. Więcej nie zobaczyłem, bo Max zasłonił mi szalikiem oczy.

     – Czemu zasłaniasz mu oczy, ja chcę byście mnie zapamiętali. Ja jestem ____!
    – Rozumiem, jeśli musisz, rób swoje, ale nas zostaw już. My tu pracujemy. – powiedział, wręczając jej jedną z ulotek. – Zbieramy się młody. 

     – T-tak jest Max. – Szybko odwróciłem się w kierunku, z którego dobiegał głos Maksa i ruszyłem za nim, słysząc za sobą ponownie głos kobiety.

     – Nie zapomnij o mnie chłopcze, jestem ____!

Przyśpieszyłem kroku, by dogonić Maksa. ____ okazała się mało odosobnionym przypadkiem. Wiele ludzi stało na dachach, ubranych w zwracające uwagę ubranie, uzbrojonych w barwne banery. W ogólnym hałasie przekrzykujących się ludzi kontynuowaliśmy wypełnianie miasta ulotkami. Myślałem, że ucieszy mnie widok nowych osób, ale czułem się przygnębiony i rozczarowany. Oni tylko zabiegają o moją uwagę i pamięć. Staram się skupić na pracy i intensywnie czytać wykonane przeze mnie ulotki. Nie mogę sobie pozwolić, by takie osoby odwróciły moją uwagę od tych, którzy walczą w obronie ludzkości.

Ulice stawały się ciemne, głosy cichły. Zrobiło się późno, więc po wykonaniu naszego zadania wracaliśmy w kierunku drukarni.

     – Nie uważasz, że oni są straszni Max? Skupiają się tylko na sobie, zamiast myśleć o bohaterach z naszych ulotek. – Może jeśli Oni już wymarzą tych krzykaczy, to więcej osób zwróci uwagę na nasze ulotki? – zaśmiałem się nerwowo i spojrzałem z niepewnością na niego.

     – Nie mów takich rzeczy. – Jego ton drastycznie się zmienił. – Oni chcą po prostu żyć. Nawet jeśli chcę, by naszych było jak najwięcej, to nie mogę ich za to winić. 

     – Wiem, nie końca o to mi chodziło ale oni nie pomagają, a komunikaty przychodzące od naszych są coraz krótsze.
    – Młody. Patrz na mnie. – Max poniósł wizjer swojego kasku, bym mógł spojrzeć w jego jasne oczy. – Powinienem tu wrócić za kilka dni i rozwieszać z tobą ulotki, ale nie wiem, czy będzie do kogo.
Chciałem coś powiedzieć, naprawdę chciałem, ale nie wiedziałem co. Jego wzrok przebijał mnie na wylot. Chciałem zaprzeczyć ale zabrakło mi argumentów. Max położył dłoń na moim ramieniu. Skinął tylko głową gdy zobaczył w moich oczach, że zrozumiałem i poszedł w swoją stronę. Szybko wróciłem do drukarni i zabarykadowałem drzwi.
    Konfrontacja z rzeczywistością była brutalna. Położyłem się cicho na moim papierowym łóżku. Ja też zostanę wymazany. Mojego imienia i nazwiska nie ma nawet na tych ulotkach, które drukuję. Chyba w oczach naszych nie jestem tego godny… Każdy kolejny oddech mógł być moim ostatnim. Tak strasznie chciałby pozbyć się tej miażdżącej odpowiedzialności za wszystko. Tego jest za dużo. Nie chce już tego. Czasem myślę, czy wymazanie dałoby mi ukojenie. Czy bycie wymazanym boli? Czy po wymazaniu trafię gdziekolwiek…? Wziąłem ze sterty papierów kartkę i zacząłem po niej pisać, to chyba jedyne co mi pomaga ze stresem. Czy ktokolwiek zasługuje na to, by zostać wymazanym? Co jeśli jest złą osobą? Kto ma decydować, kto ma przetrwać? Czemu tak mało wiem? Za mało od siebie wymagam, gdybym robił więcej, oni by na pewno załączyli mnie na ulotkach. Wziąłem moją ulotkę w dłonie. Maksa też tam nie ma… Mimo tego, że jest bardzo zaangażowaną i miłą osobą. Co Max by powiedział, jakby tu był? Co robić? Brakowało mi sił, zmęczenie ostatnimi dniami przytłaczało mnie swoim ciężarem. Nawet nie próbowałem się temu przeciwstawić i zapadłem w sen.
    „Maks chce bym przetrwał!” to było pierwsze o czym pomyślałem, kiedy się obudziłem. Ja też chcę żyć. To nie jest złe chcieć przetrwać. Inni mogą uważać co chcą, to nie ma znaczenia. W większości umrą wraz ze mną, bo nikt inny o nich nie myśli. Zabrałem wszystkie stare gazety z drukarni wybiegłem na balkon, górującym nad ulicą. Nałożyłem klej na całą ścianę i zacząłem nakładać kolejne wydarte kawałki papieru. Nie wiem ile to trwało, ale dawno nie czułem się tak szczęśliwy, że tworzę coś własnego. Z dumą spojrzałem na moją papierową płaskorzeźbę. Przedstawiała mnie a pod nią wielkimi literami, napisałem: Jestem ________!


jce2dice – https://www.reddit.com/r/Graffiti/comments/19arjof/china_town_new_york/

chaptersagency22 – https://www.deviantart.com/chaptersagency22/art/Unveiling-the-Mystery-1051215149 

Akca – https://pl.pinterest.com/pin/668925350932118667/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *